Weronika

czwartek, 5 kwietnia 2012

Intermission no. 1

"Preludia do Diuny" mnie zmęczyły. I dość o nich. Zmęczyły mnie na tyle, że poczułem chęć poczytania czegoś innego. Po zakończonym nagrywaniu 9 opasłych tomów (no - może z tą opasłością co poniektórych trochę przesadziłem) bez lęku spojrzałem w zupełnie innym kierunku. Czytałem kiedyś taką książkę stanowiącą dość przewrotną kontynuację Władcy Pierścieni Tolkiena. Za skarby nie mogłem sobie przypomnieć autora ani tytułu. Internet podsunął mi możliwą odpowiedź - Nik Pierumow - Pierścień mroku. Nabyłem, zabrałem się za czytanie (od razu na głos, oczywiście) i po dwóch czy trzech pierwszych rozdziałach zorientowałem się, że to nie to. W sensie - nie jest to ta książka, którą czytałem. Natomiast zapowiadała się nieźle. Tyle, że przeceniłem swoje możliwości - zamiast poczytać "na sucho", zastanowić się nad interpretacją, ruszyłem jak dziki bawół. Kiedy montowałem pierwsze odcinki, słyszałem wszystkie popełnione błędy. Nagranie poszło do skasowania. No bo, przede wszystkim, to nie była przecież ta książka. Ale jak znaleźć tamtą, mgliście zapamiętaną? Coś tam było o Śródziemiu oczyma wroga. Nieocenione Google podały mi obiekt mojej sklerozy na tacy. Yeskov - Ostatni władca pierścienia. Przypomniałem sobie parę rozdziałów, pamięć się troszkę odrdzewiła, więc rozpocząłem nagranie.
Lubię Władcę pierścieni. Lekturę tę zawdzięczam mojemu koledze z licealnej ławy - Radomiłowi Tomczakowi. On to kiedyś wpadł do szkoły w stanie niezwykłego podniecenia i rozpaczliwie poszukiwał kogoś, kto będzie miał pożyczyć parę stów, bo do księgarni "rzucili" nowe wydanie Władcy pierścieni. Nie miałem kasy, więc nie pożyczyłem, ale na pytanie: "ale o co właściwie chodzi?" usłyszałem odpowiedź, że jest to najważniejsza książka w całej historii literatury i w ogóle jestem żłób, że tego nie wiem. Poczułem się jak żłób, i po powrocie do domu zarzuciłem sidła na rodziców, aby zechcieli sfinansować zakup owego nieznanego mi arcydzieła. Moi rodzice także nie byli odpowiednio uświadomieni w temacie, ale na książkę pieniędzy nigdy nie żałowali, więc otrzymałem upragnioną dotację i niezwłocznie udałem się do księgarni, w której może jeszcze leżał ten "rzucony" Władca. Był. Nabyłem. Mam go do dziś. Wydanie jest okrutnie tandetne. Kartki niemal wszystkie luzem. Żadnych ilustracji. Miękka okładka. Nie zamieniłbym go na żadne inne, lamowane złotem i z odręcznymi ilustracjami samego Alana Lee.
Lubię Władcę pierścieni. Ale nie jestem jego niewolnikiem. Stąd wielką przyjemność sprawiło mi przeczytanie książki autora, który na historię spisaną przez profesora Tolkiena umiał spojrzeć zupełnie inaczej. Kiedy zabierałem się za nagrywanie, najpierw sprawdziłem, czy takiego audiobooka już nie ma, i natrafiłem na żarliwe dyskusje kanonicznych fanatyków Władcy z obrazoburczymi pogwałcicielami tradycji (do których zdaje się, sam się w końcu zaliczam). Rewelacja! Jeśli kawałek literatury, i to fantasy - gatunku, który z samej swojej istoty jest nie do końca poważny, stanowi twórcze rozwinięcie baśni i mitologii - jest w stanie wzbudzać tak gorące emocje, to chyba nie jest z nami tak źle. Wiwat wyobraźnia!
I tym razem Yeskow sprawił mi wielką przyjemność. Jeśli bierzecie w ogóle pod uwagę taką możliwość, że na tolkienowskie Śródziemie można spojrzeć z zupełnie innej perspektywy, a w dodatku radochę sprawia wam doszukiwanie się drugiego i trzeciego dna w informacjach "z kraju i wszechświata" przedstawianych w codziennych programach informacyjnych, też będziecie zachwyceni.
http://chomikuj.pl/mako_new/Audiobooki+r*c3*b3*c5*bcne/Yeskov_Ostatni_Wladca_Pierscienia,1405347697.rar

A do Pierumowa jeszcze wrócę. Nie wiem kiedy, ale wrócę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz